„Chwilka“ trwała jednak dość długo.
Chodząc po korytarzu Firlej słyszał dochodzące z mieszkania Sobcowa kroki trzech ludzi, szmer i łoskot przesuwanych przedmiotów, krótkie rozkazy w nieznanym Firlejowi języku i pospiesznie dawane szeptem odpowiedzi.
Wreszcie Rosjanin otworzył drzwi i wpuścił Firleja. Lekarz w jednej chwili obejrzał cały pokój.
Na biurku leżał duży czarny pistolet Kolta.
Firlej uśmiechnął się z niewinną miną i mrużąc oko powiedział:
— Świetny przycisk!
Sobcow z całą swobodą parsknął śmiechem i odparł:
— Lepszy trudno znaleźć, bo taki gruntownie przyciska... do samej ziemi! Jeździłem w dość dzikie okolice... Najlepszy dowód, że spotkałem panterę i dzikiego jaka... Bez broni nie zalecam wdzierać się w głąb tych okolic. Grasują tu tybetańscy bandyci przekradający się z Tsaidamu, chińscy — z Kansu, no, i nie brak tam birmańskich Rinaldinich, polujących na dążące z Chin karawany.
— Rozumiem — kiwnął głową lekarz czekając, że Rosjanin będzie dalej opowiadał.
Rzeczywiście zaczął rozwodzić się nad bogactwem flory tej części Himalajów, lecz Firlej prawie że go nie słuchał.
Nie mógł oczu oderwać od podłogi. Przede wszystkim wzrok jego pociągnęła ku sobie zupełnie świeża szrama na deskach. Zapewne jakiś ostry kant ciężkiego przedmiotu wyżłobił ją odłupując cienkie włókna drewna i pozostawiając głęboką, białą bliznę na deskach. Ten ślad przesuwanego ciężaru biegł ku zamkniętym drzwiom sąsiedniego pokoju i urywał się za progiem.
Niedaleko od tej świeżej bruzdy na podłodze, spoza wygiętej nogi chińskiego stołu wyzierała zmięta szmatka do połowy zwinięta w rulonik. Ktoś zaczął ją zwijać, lecz nie dokończywszy rzucił na podłogę.
Ta świeża, biała rysa na podłodze i szmatka pod stołem niewiadomo dlaczego zaintrygowały młodego doktora.
Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/53
Ta strona została uwierzytelniona.