Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ IV.
W KOMNATACH EHER-BALANA.

Wtym samym czasie, gdy doktór Adolf Firlej uświadomił sobie ostatecznie, że wir wypadków porywa go i unosi ku nieznanemu celowi — we wspaniałym pałacu przeora odbywała się narada. Niewiadomo skąd przybyło aż tylu dostojnych i znakomitych gości. Mieszkali wszyscy po części w klasztorze, po części — w faktorii chińskiej. W dzień nie można było odróżnić ich od tłumu ludzi zalegających ulice i plac targowy, gdyż daleka podróż wszystkim jednakowo opaliła skórę, nadała wspólny wszystkim wyraz największego wyczerpania i ostrej, prawie zwierzęcej czujności; zresztą ubrani byli wszyscy prawie na jedną i tę samą modłę — najpraktyczniejszą dla długiej i uciążliwej jazdy w siodle.
W komnatach przeora, gdzie podejmował gości ceremonialną herbatą lama-ochmistrz, w innej całkiem zjawili się oni postaci. Obok kilku poważnych Mongołów w jedwabnych chałatach i zielonych skórzanych butach z zagiętymi nosami, stali w czarnych szatach i białych lub czerwonych zawojach Hindusi-muzułmanie; na uboczu trzymali się ubrani w długie białe obcisłe surduty i takież spodnie Hindusi-brahmaniści z godłami kast na czołach i dłoniach; przy stole siedział nie stary jeszcze człowiek w czarnym kaftanie i czerwonym fezie z lśniącą na nim agrafą z brylantów i przepaską z dużych pereł. Oglądał całe towarzystwo dumnym wzrokiem i raz po raz pogardliwie i niecierpliwie wydymał wargi.