— Pewien mój przyjaciel długo mieszkał w Nepalu i badał możliwość wejścia na Everest... Jaką drogą docierali tam wtajemniczeni? — zadał nowe pytanie.
Lama smagając konia, gdy ten uczynił gwałtowny skok zwęszywszy wilka, który śmignął przez drogę i zaszył się w haszczach, odkrzyknął:
— Istnieje podziemne przejście, którego tajemnicę zazdrośnie strzeże dwóch lamów nepalskich w Hatia...
— Ene ju geczib? — Co to takiego? — wyrwał się Buriatowi okrzyk zdumienia i niby strachu.
— Jagab czi? — Co ci się stało? — również po mongolsku zapytał go Unen i zdarł konia.
Dżambojew zeskoczył z siodła. Na kolanach zaczął pełznąć po ziemi, rękami obmacując każdą piędź ścieżki. Obok niego węsząc na wszystkie strony parskał głośno „Knox“.
Buriat z trudem poruszając obolałą szczękę sapał i mruczał charczącym głosem:
— Coś mi błysnęło w ciemności...
We trzech zaczęli szukać na piargu i wśród kamieni.
Wyprzedził jednak wszystkich sprytny foxterierek. Skacząc po kamienistej drodze i prychając, zatrzymał się wreszcie i merdając krótkim ogonkiem zapiszczał radośnie.
Firlej cieszył się, że nie zapomniał latarki. Przy jej świetle ujrzeli wkrótce przedmiot, który nie uszedł uwagi bacznego na wszystko jeźdźca stepowego, jakim był Buriat.
Pomiędzy dwoma kamieniami leżał duży i ciężki nóż. Z podobnym nożem nie rozstają się Mongołowie nigdy. Służy im on jako broń, którą władają znakomicie i umieją rzucać nią celnie, lub jako przyrząd do rąbania gałęzi na ognisko, zarzynania baranów i do rozbijania kości ze szpikiem.
— Takiego noża nie mieli Bołdon-Gun i Torczi — mruczał Buriat — zgubił go obcy człowiek... a-a-a! widzę nowy ślad... za Sobcowym i karawaną jedzie samotny jeździec... W tym miejscu ruszył on gwałtownie w skok... i zapewne wtedy właśnie wysunął mu się nóż z pochwy...
„Knox“ obwąchiwał nóż i piszczał coraz radośniej.
Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/95
Ta strona została uwierzytelniona.