Strona:F. A. Ossendowski - Pod sztandarami Sobieskiego.djvu/144

Ta strona została przepisana.

w ortach janczarskich i wieściami o zbliżających się od Lwowa posiłkach dla Sobieskiego, jak też wynikającymi coraz częściej gwałtownymi sporami z Selim Girejem, nie zamierzał upierać się dłużej przy artykułach traktatu buczackiego i ubocznie, przez dyplomatów zagranicznych, dał do zrozumienia królowi polskiemu, iż gotów jest do nawiązania układów.
Jan Sobieski przez cały czas bitwy pod Żurawnem ani na chwilę nie wątpił o zwycięstwie swego wojska. Oczekiwał tylko przybycia pospolitego ruszenia, by móc przypuścić szturm do mocno ufortyfikowanych pozycji serdara.
Tymczasem pospolite ruszenie nie kwapiło się bynajmniej i król nie wiedział nic pewnego, kiedy nadejdzie wreszcie ta niezbędna mu odsiecz.
Widząc, że jego wojsko choć znużone, pozbawione żywności i amunicji, mogłoby jeszcze cudów waleczności dokazywać w polu, lecz w przeciągającej się wojnie oblężniczej zmarnieje i wykruszy się bez pożytku dla wielkiego celu — obalenia potęgi sułtana — zgodził się w końcu na wysłanie komisarzy do prowadzenia rokowań pokojowych.
W dniu 14 października, kiedy Ibrahim Szejtan w imieniu sułtana podpisał traktat, według którego Turcja zwracała Polsce ziemie po Białą Cerkiew i Pawołocz i oddawała zagarnięty jasyr w ilości 12.000 ludzi, mężczyzn, kobiet i dzieci, rotmistrz Jerzy Berezowski trzymał straż koło mostu i w doszczętnie ogołoconej z liści dąbrowie.
Dziwił się rycerz, że jedna po drugiej milknąć zaczynają baterie tureckie i że z widzianych z da-