Strona:F. A. Ossendowski - Pod sztandarami Sobieskiego.djvu/53

Ta strona została przepisana.

„półpancernymi“. To znów dlatego, że pod białymi keptarami nosili wysokie, szyte ze skóry pasy huculskie, których nie tylko strzała tatarska, ale nawet kule janczarskie przebić nie mogły.
Pułkownicy dragonów panowie Strzetelski i Łyskowski i pułkownicy kozaccy Hrebeńko i Mizunok, ze starostwa samego króla pochodzący i pod jego wodzą we wszystkich stający bojowych potrzebach, głowami tylko potrząsali, widząc ład, który od razu w obozie zapanował. Do późnej bowiem nocy odbywało się szkolenie tych ludzi oderwanych od radła, stad i karczowania puszczy, nie tylko drobnej szlachty zagrodowej, co to do korda i pistoletu we krwi swej miała pociąg i nawyk odwieczny, ale i tych wszystkich rybaków, drwali, flisaków-kermanyczów, smolarzy, zdziczałych na połoninach juhasów i łowców tropiących jelenie, niedźwiedzie i dziki.
W rękach o wszystko dbałego rotmistrza Berezowskiego i surowych, umiejących trzymać ludzi w karbach panów Walichnowskiego, Kamińskiego, Przybyłowskiego i szlachcica w watahach chodzącego Budurowicza, to zbiorowisko ludzi wolnych, żadnej nad sobą władzy nie uznających, w oka mgnieniu niemal stawało się wojskiem karnym, niebywale szybkim w ruchach i sprawnym.
O tych z niczego, zda się, sformowanych regimentach[1] cuda niebawem opowiadał w obozie hetmana polnego pułkownik Mizunok.

Było to już pod koniec czerwca, gdy do Kołomyi dotarła wieść, że serdar Ibrahim Szyszman przybył wreszcie do obozu cecorskiego i połączył

  1. Oddziały.