poprzedzają one pożogę wojenną, krwi przelew, łzy jasyru[1] i nowe kopce, kurhany, mogiły, co to od nie wiedzieć ilu wieków ciągnęły się od Lwowa poprzez Zborów, Beresteczko, Ostróg aż po rozwidliny leniwej Prypeci i Górny Dniepr, po Szkłów i Orszę.
Ale tego wieczora majowego nie mieściły się te wróżby i przepowiednie w bujnej, świeżo podgolonej głowie pana Jerzego Berezowskiego. Dopiero przed dwiema godzinami kurtę łosiową — całą w pręgach po rzemykach i sprzączkach pancerza — zwlókł rycerz z szerokich ramion i granatowy żupanik wdział na srebrne guzy zapinany, przyczepiwszy do pasa krzywą szablę turecką. Lubował się w niej pan Jerzy, bo w podhajeckiej zdobył ją bitwie, pod wodzą miłościwie panującego króla Jana III, który wonczas jeszcze jako hetman wielki dzielnie stawał, sławę oręża polskiego na cały świat rozgłaszając.
Dziwne było owo zapomnienie o wszystkim, bo w bujnej rycerskiej głowie pana rotmistrza Berezowskiego kotłowało się zawsze i wichrzyło od planów i myśli. W tej wszakże chwili różowego zmierzchu pan Jerzy wszystkiego zaniechał i wszystko odrzucił.Czuł tylko jedno, że musi teraz serce swoje otworzyć szeroko, by siedząca przy nim kruczowłosa Anielka Kolankowska z Nadwornej, jakaś tam daleka po kądzieli krewniaczka, mogła pojąć i wyczuć, że w sercu rycerskim rozgościła się, sama tego nie wiedząc, jak najmożniejsza na swojej włości pani.
Pan Jerzy, gładząc się po gęstej, płowej czu-
- ↑ Tatarskie słowo oznaczające niewolę.