Dopadli do siebie wreszcie i związali się stalą. Dzwoniły i szczękały szable, zadając i odbijając ciosy, ciężko oddychały piersi walczących i obracając się dokoła siebie rżały i kwiczały gryzące się konie.
— No, no — pomyślał pan Przybyłowski — to widzę gracz z tego buńczucznego Tatarzyna!
Podwoił szybkość cięć i spostrzegł, że zaczyna spychać ordyńca z pola.
— Jeżeli tak dłużej potrwa, to go zrzucę z bachmatem do jaru — mignęła mu myśl.
Począł więc jeszcze raźniej uwijać się dokoła Tatara, zmuszając go tylko do samej obrony.
I tak sunęli ku głębokiemu jarowi potoczka wpadającego do Prutu, a gdy Ujuk zrozumiał nareszcie plan przeciwnika, nie mógł już zmienić przebiegu bitwy, chyba tylko ściągnąć wodze i cofnąć się na śmigłym bachmacie. Ale Ujuk był dzielnym wojownikiem i do Lechistanu[1] przybył po sławę bitewną, więc o ucieczce nie myślał.
Zaledwie kilka kroków pozostawało do krawędzi urwistego spychu, gdy Tatar zwinął się nagle z siodła i skoczywszy na ziemię zamierzał chwycić Polaka wpół i ściągnąć go z konia.
Mogłoby mu się to nawet udać, gdyż pan Grzegorz nie spodziewał się takiego wybiegu, lecz bachmat potrącił Ujuka. Potknął się więc ordyniec, a w tej samej chwili gwizdnęła nad nim szabla i pogrążyła się w ogolonej czaszce Tatara, zalewając mu oczy krwią.
Ujuk krzyknął coś jeszcze dziwnie cienkim, jak gdyby rozpaczliwym głosem i osunął się na-
- ↑ Tatarska i turecka nazwa Polski.