Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.

...zniknęła w borze

Otuchy dodały jej jaskółki.
Zapędziły się tu za owadami, bo cała chmura ich wisiała nad moczarem. Wesołe, chyże ptaszki z piskiem i drapieżnym świergotem przecięły kotlinkę niby z łuku wypuszczone strzały i prawie pionowo śmignęły w lazurową wyżynę.
Marinka doszła do martwej wody i rozejrzała się bacznie.
— Aha, moja hużwa... — szepnęła i pociągnęła powrósło łykowe. Na drugim jego końcu uwiązana była długa fujarka, starannie z buczyny wyrobiona.
Otarła ją zapaską i zatknęła z tyłu za kołnierz koszuli, zżymając się od zimna i wilgoci na grzbiecie.
Przez chwil kilka szukała śród turzyc małych szarych trawek o białawych kulkach na końcu.
Uzbierała cały ich pęczek i ukryła na piersiach, tam, gdzie