Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

Długo jeszcze opowiadał Iwan Gabara wychwalając swego byka, a major Rzęcki zajęty swymi myślami zapisywał coś do notatnika.
Przed wieczorem powrócili do gajówki. Usiadłszy przy stole major wesołymi oczyma spojrzał po obecnych.
— Zdaje mi się, chłopcy — powiedział — że będziemy mieli wspaniałe łowy, o których głośno stanie się w Europie, gdy nasi goście zagraniczni z trofeami powrócą do domów i będą opowiadali i pisali o uroku naszych puszcz górskich i obfitości w niej zwierzyny królewskiej! O to nam właśnie idzie. Niech świat jak najwięcej mówi i słyszy o Polsce, bo przez 150 lat nikt o niej nie wspominał, chyba wtedy tylko, gdy my sami zmuszaliśmy do tego Europę, wszczynając szalone powstania, ba! — prawdziwe wojny, jak to było w r. 1831-ym.
Nagle odezwał się Bajbała.
Nikt nie spostrzegł, jak wszedł i stanął przy progu. Teraz miętosząc w ręku uszatą czapę — „kłepanię“ i patrząc twardo w oczy majorowi, mówił:
— Tedy, słyszał ja o tym od starego grafa Sapiehy, Polacy z Moskalami o Polskę się swarzyli. No, i cóż? Moskal jak był wrogiem, tak wrogiem i pozostanie, bo to wraże plemię... i zawsze takim będzie, bo i teraz jak może, tak szkoduje, ino nie każdy o tym wie... oj, nie każdy!
Słuchającemu go Jerzemu nagle błysnęło coś w głowie. Zdawało mu się, że rozumieć zaczyna ostatnie wypadki, że przestają być dla niego tajemnicą.
Nie o Birze, Bajbale i tym zabitym w mazance myślał teraz, lecz całą uwagę swoją skupił koło znalezionego w gajówce Jakowenki.
Nie zdradzał się jednak i tylko zestawiał wypadki, dociekał, zadawał sobie pytania i sam na nie odpowiadał.
— Co bym dał, żebym potrafił zdybać tego Spiridona Birę! — myślał, ale nawet marzyć o tym teraz nie mógł, gdyż musiał pozostawać przy majorze i myśliwych, którzy pojutrze już mieli przybyć do obozu.
Jednak niespodziewane przybycie Bajbały i jego odezwanie się na inne tory skierowały myśli Brzezińskiego.
Tak długo kluczył po obozie, aż spotkał Bajbałę na osobności.