Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/145

Ta strona została uwierzytelniona.

scu, trzeba więc było go spalić, by nikt nie dowiedział się, kto to był, bo Jakowenko — to przybrane nazwisko... Trzeba też było spalić całą bibułę, moc jej nawiózł Jakowenko spoza rumuńskiej granicy! Gdyby znaleźli ją u mnie, powiedzieliby sędziowie, że to ja ją rozdaję. Spaliliśmy wszystko, teraz ino wy wiecie całą prawdę, a przysięgam na krzyż święty, że prawdę mówię!
Brzeziński zamyślił się. Sprawa nie była łatwa, bo różne uczucia walczyły z sobą w sercu i głowie żołnierza. Unieszkodliwić wroga i burzyciela — święty obowiązek obywatela, zabić człowieka w czasach pokoju — jest to bezprawie. Co tu robić? Jak tą sprawą pokierować?
Długo głowił się Brzeziński, aż w końcu tak zawyrokował:
— Bajbało, po skończonych łowach pójdziecie do Skalnicy po Birę i z nim razem pojedziecie do prokuratora w Kołomyi i wszystko mu, jak mnie w tym miejscu po prawdzie wyznawać będziecie.
Na tym stanęło.
Gdy wieczorem Brzeziński zameldował majorowi o tym, co z Bajbały wyciągnął, ten bardzo się przejął opowiadaniem i zaklął:
— Psia krew, wszędzie, różnymi drogami sączy się trucizna bolszewicka. Rozumiem tych biedaków! Iluż to ludzi omamili już komuniści i popchnęli na szubienicę?! Mam ja w Stanisławowie znajomego adwokata, więc napiszę do niego, by dopomógł w tej sprawie. Jeżeli chłopy mówią prawdę, wtedy nie wielką dostaną karę, tym bardziej, że ten drań, Jakowenko, zabił owego Hawryłę, więc inni musieli bronić własnego życia...
Podziękowawszy majorowi za obietnicę Brzeziński odnalazł Hrycia i powiedział mu o tym.
Bajbała ucieszył się. Podszedłszy do majora i nic do niego nie mówiąc pocałował go w rękę i odszedł.
— Jakiś poczciwy Hucuł! — zauważył major.
— A ja myślałem, że to on właśnie jest prawdziwym mordercą! — szepnął z wyrzutem w głosie Brzeziński.
— To tak, jak w swoim czasie byłem przekonany, że wy jesteście kłusownikiem — powiedział major Rzęcki. — Sąd ludzki o bliźnim często bywa mylny i krzywdzący, ale trzeba umieć naprawić krzywdę, Brzeziński...
— Tak jest, panie majorze! — odparł Jerzy.