Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

wskazując Jerzemu pędzącego jelenia, który wypadł właśnie na małą polankę przesadzając pnie i stosy gałęzi, złożonych niegdyś przez drwali.
Brzeziński wziął go na cel i czekał.
Byk raptownie skręcił w lewo odsłoniwszy cały bok.
Trwało to jedną sekundę zaledwie, ale tego tak krótkiego czasu starczyło Jerzemu, by umieścić muszkę karabina na komorze i strzelić.
Jeleń niby piorunem rażony zwalił się łbem zarywszy się w wysokiej trawie.
— O-o-o, pięknie, bardzo pięknie strzela! — wołał generał węgierski i wyjąwszy natychmiast srebrną papierośnicę ze złotymi literami wyciągnął ją do strzelca.
— Prezent, od generała, na pamiątkę, souvenir[1] z polowania! Pięknie strzelać, bardzo pięknie! A mój był też piękny!
— Tak jest, panie generale, piękny, stary byk, bo tamten drugi — to niby cielak przy byku pana generała! — podtrzymał zachwyt gościa Brzeziński.
Powracali do obozu, gdy słońce stało już dobrze nad widnokręgiem.
Generał długo bowiem nie chciał odejść od swojej zdobyczy. Trofeum rzeczywiście było wyjątkowe. Takiego kapitalnego byka od kilkunastu już lat nie zdobył żaden myśliwy.
Toteż generał oglądał go z zachwytem, fotografował z różnych stron, mierzył wysokość, rozpiętość i grubość wieńca, naszkicował w notatniku bogato uperlone róże obsady rogów, słowem — we wszystkich szczegółach wystudiował zabitego jelenia i coraz bardziej czuł się zadowolony z tak wielkiego i prawdziwego sukcesu.
Obejrzał potem czternastaka i przekonał się, że kula karabinowa ugrzęzła w lewej nodze, nawet nie uszkodziwszy kości.
— W pośpiechu obniżyłem cel! — mruknął z uśmiechem generał.

— Tak jest, panie generale, gdyby trochę wyżej, trafiłby pan generał akurat w główkę kości i wtedy byk nie poszedłby — pocieszył go Jerzy i dodał: — Ale daleko do niego było.... i stał jakoś niewygodnie...

  1. Dar pamiątkowy.