Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.

— No, no — niewygodnie! — zaśmiał się poczciwy Węgier. — Wyście go zdmuchnęli jak świeczkę w pełnym biegu... Niewygodnie, cha-cha-cha!
— Trafunek, panie generale, tak jakoś się złożyło samo — tłumaczył się skromnie Brzeziński i po chwili spytał: — Co się stało z karabinem pana generała?
— Zaciął mi się... Nigdy mu się to nie przydarzyło. Taki porządny Manlicher, wypróbowany!
To mówiąc podał broń strzelcowi.
Brzeziński obejrzał karabin i spostrzegł, że do zamka trafił jakiś patyk.
— O-o, już! Jakiś suchy sęk trafił i przytrzymał spust... — powiedział.
Generał uspokoił się wreszcie. Sapnął głośno i wyjąwszy z kieszeni cygaro, zaczął go zapalać.
Powoli, by nie męczyć się napróżno, zbliżali się ku obozowi.
Generał opowiadał Jerzemu o swoich polowaniach za młodu w puszczy Białowieskiej na żubry i w Indiach — na tygrysy, do których się strzela siedząc na słoniu.
Tak rozmawiając doszli do gajówki Świrczyka. Innych myśliwych jeszcze nie było, bo mieli kawał drogi z łowisk.
Dopiero po godzinie zaczęli nadciągać z różnych stron.
Wkrótce zebrało się całe towarzystwo: generał węgierski, pułkownik łotewski i pułkownik francuski, jako goście, nadleśniczy z Jawornika, który ze swymi ludźmi zorganizował przyjęcie w szopie, i piętnastu oficerów z dowódcą i majorem Rzęckim na czele.
Panowie golili się i myli w izbie gajowego, służba leśna z Jawornika pod komendą leśniczego przygotowywała śniadanie w szopie.
Jedna po drugiej przybywały partie przewodników, za którymi chłopi okoliczni znosili upolowaną zwierzynę.
Na rozkładzie przed gajówką ułożono sześć byków — czterech dwunastaków i dwa, zabite przez generała i Jerzego.
Myśliwi długo oglądali swoje trofea, fotografowali jelenie i sfotografowali się sami z całym towarzystwem. Z tego najwięcej się cieszyli Wasyl Dawidczuk, Miko i Mitro, gdyż fotografowano ich po raz pierwszy i do tego w tak świetnym towarzystwie.