Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

Triumfatorami tego dnia oprócz generała byli obaj cudzoziemscy pułkownicy, dowódca pułku i młody porucznik, zawołany myśliwy i dobry strzelec.
Brzeziński zbliżył się do Iwana Gabary i warknął:
— Cóż ty, drabie, szczekałeś po próżnicy o jakimś tam byku? Przyśnił ci się czy co, psia krew?
Kłusownik ręce rozłożył i szepnął:
— Wyszedł, jak Boga mego kocham, wyszedł, ino pan major nie strzelał...
— Major nie strzelił? — zdumiał się Jerzy.
— Bo to widzicie, panie, byk szedł i jeszcze nie ryczał. Tedy major powiada: „niech sobie idzie, to może na tego Francuza wychynie... Niech on go ustrzeli...“ No, i byk poszedł, a potem ryczeć zaczął na małej Jaksowej połoninie, ot, wyżej, nad Stychową Kiczerą...
Brzeziński podszedł do majora.
— Panie majorze, pozwolę sobie zapytać, czy na Kiczerze było rykowisko?
Rzęcki ścisnął Jerzemu ramię i szepnął:
— Ja wam powiadam, że takiego olbrzyma nigdym nie widział! Szedł na sto metrów ode mnie, komorę wystawiwszy jak tarczę...
— Panie majorze!...
— Chciałem, żeby go ustrzelił pułkownik francuski i puściłem byka, a on — szelma wyszedł na polanę ponad puszczę i ryczał sobie drwiąc ze mnie..., ale ja go tak nie zostawię, choćbym miał za nim na rumuńską przejść stronę — rzucił przez zęby major.
— Panie majorze, nie puścić takiego! — zawołał Brzeziński.
Major zaśmiał się głośno i powiedział:
— Cuda o was opowiada pan generał! Podobno w całym pędzie zwaliliście czternastaka? Jak to było?
Brzeziński zameldował o przebiegu rykowiska, a gdy wspomniał o zacinającym się karabinie generalskim, Rzęcki klepnął strzelca po ramieniu i zawołał:
— No, ależ rzeczywiście piękny dostaliście upominek od generała! Oho, jaka wspaniała papierośnica! Patrzcie, monogram generała z hrabiowską koroną, bo nasz gość z bardzo ary-