Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.

i powie, że to mój ogierek. On mi go do Mygli odstawi... Znajomek to nasz i mego ojca przyjaciel dawny!
Brzeziński zakrzątnął się koło posiłku.
W chacie oprócz mąki kukurydzanej, odrobiny oleju słonecznikowego i bochna chleba nic nie było.
— Czym tu częstować dowódcę batalionu?!
Rozpacz ogarnęła strzelca, ale nie na długo.
Mrugnął na Iwana i razem szybko wyszli z gajówki.
— Słysz, Gabara, czy nie ma gdzieś blisko kozła? — spytał.
— Tak one teraz beczą po bukowych haszczach, panie! Tu, ręką podać, może kilometr od gajówki, może — mniej — odpowiedział Iwan.
— Tedy wszystko w porządku! — uśmiechnął się strzelec i powrócił do izby.
— Melduję posłusznie — powiedział stając przed majorem — póki my obiad przyrządzimy, może pan major koziołka zechce ustrzelić.
— Czy jest jaki niedaleko? — podniósł głowę zapalony myśliwy.
— Iwan pana majora podprowadzi — odparł Jerzy porozumiewawczo patrząc na Świrczyka i Gabarę.
Wydobyto strzelbę z futerału i major pogwizdując radośnie wyszedł z gajówki.
Ledwie zamknęły się za nim drzwi, Brzeziński skoczył do Świrczyka.
— Czuj duch, — syknął groźnie — żeby mi za dziesięć minut pstrągi były — słyszysz!
Gajowy kopnął się po wędkę i schwyciwszy ją całym pędem jął zbiegać ku potokowi Szybene.
— Popytaj u dozorcy na klauzie, może ma trochę masła, szczyptę herbaty, parę kawałków cukru i świeżego chleba dobrą pajdę. Tedy zabieraj, jutro za wszystko zapłacę, a piorunem, piorunem, bisurmani synu! — krzyczał w ślad za nim strzelec.
Po chwili rozpalał ogień w piecu i stawiał kociołek z wodą.
Świrczyk nie zawiódł nadziei Brzezińskiego. Nie minęło godziny, gdy już był z powrotem. Niósł osiem sporych pstrągów — srebrzystych, czerwono nakrapianych, nanizanych na gałązce