Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/181

Ta strona została uwierzytelniona.

kład — nocne ćwiczenia, alarmy i dalekie wymarsze — Brzeziński uczył się dużo i pilnie. Akademicy byli z niego zadowoleni. Pewnego razu jeden z nich spytał go:
— Po co właściwie uczycie się tak forsownie?
— Chciałbym być człowiekiem inteligentnym, uczonym... — odpowiedział Jerzy.
— Słusznie! — zgodził się kolega. — Jednak myślę, że moglibyście połączyć ogólne wykształcenie z jakimś zawodem... w cywilu.
— Z zawodem? — spytał Brzeziński. — Kiedy ja, jak wiecie, chcę w wojsku pozostać...
— Dobrze, ale co będziecie robili, gdy wypadnie wam w końcu z wojska wystąpić?
— Nie myślałem o tym... Zresztą mam grażdę na Wierchowinie, pola szmat i las... — odparł.
— Zapewne, lecz myślę, że to nie jest znów jakieś bogate księstwo? — uśmiechnął się żołnierz-akademik.
— Gdzież tam księstwo! Ot, takie zwykłe obejście gazdowskie, trochę lepiej zagospodarowany osedok huculski! — uśmiechnął się Brzeziński.
— Tedy tak sądzę, że należałoby wykorzystać sposobność i nauczyć się czegoś fachowego!
— Ba, ale czego mam się nauczyć?
— Myślałem o tym i inni koledzy sprawę tę rozważali, a w końcu przyszliśmy do wniosku, że musicie się kształcić na leśniczego...
— Na leśniczego! — ucieszył się Jerzy.
— Najlepsze to i najstosowniejsze dla was! — potwierdził kolega. — Znacie las, poręby, zwierzostan, ochronę zwierzyny i łowy — przecież tyle ciekawych rzeczy nasłuchaliśmy się od was, więc najprędzej i najłatwiej byłoby wam mocno się tych rzeczy poduczyć, a potem może egzamin jakiś złożyć, kurs przesłuchać i — już! Tak się to dobrze składa, bo w swojej drużynie macie Malinowskiego, dyplomowanego inżyniera-leśnika, i Wacewicza, który ukończył znakomitą, po wojskowemu prowadzoną szkołę dla leśniczych w Bolechowie. Ci to tak was nauczą, że bez trudu jakiś tam dyplom zdobędziecie, no, i fach — w ręku! Pomyślcie o tym, kolego!