— Wiecie co, Brzeziński? Musimy ją razem przeczytać! Jakoś tak urządzę, że przeczytamy gdzieś na osobności.
— Tak jest, panie kapralu, bardzo o to proszę! — zawołał Brzeziński.
Gdy kompania udała się już na spoczynek, Jańczyk razem z Jerzym rozpoczęli czytanie pamiętnika senatora, którego nazwisko znali obaj z mów jego w senacie, gdzie bronił zawsze spraw wojska, o czym pisały dzienniki i opowiadali podczas pogadanek oficerowie.
Wzruszonymi, drżącymi głosami czytali po kolei i słuchali z zapartym oddechem. Senator opisywał dzieje niedawne, lecz tym ludziom, żyjącym w wolnej Polsce zdawało się, że opisywany w książce sierżant Bielski był jakąś legendarną postacią sprzed kilku wieków, tak, bowiem, niepodobna była teraźniejszość do przeszłości pełnej grozy, męki i cichego a trwałego bohaterstwa. Nie mogła im się zmieścić w głowie myśl, że tego samego człowieka, którego pod niebiosa wywyższał autor książki, widzą oni codziennie, słyszą jego mrukliwy, surowy głos a tymczasem nic nie wiedzą o nim, który przeszedł długą, niewymownie ciężką drogę doli i niedoli żołnierskiej, walcząc o swoją polską duszę i honor a przykładem swoim porywając tych, co już na duchu upadać poczynali.
Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/188
Ta strona została uwierzytelniona.