Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.

W czerwcu roku 1916 — brygada biła się z Niemcami pod Baranowiczami i w nocnej bitwie koło mickiewiczowskiego Zaosia kapral Bielski po ataku na bagnety nie powrócił już do swoich okopów.
Żołnierze samorzutnie rozpoczęli nowe natarcie i w nieprzyjacielskim okopie znaleźli swego kaprala.
Oprzytomniał dopiero po paru dniach.
Leżał w szpitalu wojskowym w Mińsku z przestrzeloną w dwu miejscach piersią. Długo leczono Bielskiego, a gdy zaczął już chodzić, wysłano go do sanatorium na Krymie, do Jałty, gdzie dość szybko powrócił do zdrowia.
— Boże, Boże! — szeptał przerywając czytanie Jerzy. — Człowiek chodzi obok innego człowieka, ociera się o niego — i nic, nic nie wie o jego życiu, czynach i charakterze. Tak też i my wszyscy nic nie wiedzieliśmy o naszym sierżancie!
— T-a-ak! — przeciągnął kapral. — Nic nie wiedzieliśmy! Nie jeden z nas krzywo na niego spoglądał za jego wymagania, no, a teraz to już wiemy, że ma on na to prawo, bo był tym, który od początku siebie nie szczędząc i nic dla siebie nie pragnąc tworzył nasze piękne i silne teraz wojsko!
Jańczyk skoczył nagle na równe nogi i po biodrach się trzepnął.
— Toż to o Bielskim opowiadał nam na jednej pogadance w świetlicy przyjezdny z Wilna nauczyciel!
— Który? Ten mały i czarny? — spytał go Jerzy.
— Tak! Na pewno o Bielskim mówił!
— E-e, chyba nie? — potrząsnął głową Brzeziński. — Opowiadał wonczas ten pan o wojsku polskim na Syberii...
— No, właśnie! — zawołał Jańczyk. — Od samego sierżanta wiem, że był on tam w polskiej dywizji. To o nim tedy mówił nauczyciel, tylko nazwiska nie wymienił, bo mu pewno sierżant nie pozwolił.
— A może... a może... — zgodził się Jerzy i nagle drgnął i wyprostował się.
Na progu świetlicy stał sierżant Bielski. Patrzał surowo i badawczo, starając się domyśleć, po co w nieprzepisowej godzinie ci dwaj pozostali w świetlicy.
Rzucił okiem na leżącą na stole otwartą książkę i namarszczył brwi.