Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/201

Ta strona została uwierzytelniona.

Wiedząc jednak, że sierżant zawziął się na odnalezienie pamiętnika, bractwo miało się na baczności i nikt nie przyznał się do jej chwilowego posiadania, chociaż Bielski przyglądał się porządkowaniu rzeczy w szafkach i kuferkach, wchodził do umywalni, śledził czytających w świetlicy, a podrażniony niepowodzeniem i gniewny „dawał szkołę“ strzelcom.
I nagle udało mu się przyłapać zatruwającą mu spokój książkę.
Była to niedziela.
Jerzy Brzeziński jak zwykle wychodził na miasto. Przy bramie pokazał warcie swoją przepustkę i zatrzymał się, gdyż któryś z nich zaczął rozmowę z kolegą.
Bielski stał na uboczu. Do słuchu jego dobiegły słowa:
— Dziś przyniosę oprawioną... Tylko co będzie, jeżeli sierżant...
— Pan kapral zatrzyma go jakoś...
— A jeżeli nie? — spytał Jerzy...
Odpowiedzi strzelca sierżant nie dosłyszał.
— Poczekajcie, pokażę ja wam! — zatarł ręce Bielski i o 8-ej stał już przy bramie oczekując powrotu strzelców z miasta. Uśmiechnął się w duchu, gdy Jańczyk jął zapraszać go do obejrzenia zardzewiałych rynien w gmachu, lecz nie ruszył się z miejsca.
Gdy Jerzy, obładowany książkami, powrócił od pań Szemańskich, Bielski skinął na niego i mruknął:
— Chodźcie do kancelarii....
Pozostawszy z nim sam na sam mruknął:
— Pokażcie tę oprawną książkę!
Brzeziński zbladł. Mignęła mu myśl, że ktoś musiał zdradzić całe przedsięwzięcie. Nie chciał wykręcać się i kłamać, więc rozwinął paczkę z podręcznikami i wydobył oprawny w czerwoną skórę pamiętnik senatora z odciśniętą na okładce złotymi literami piękną i serdeczną dedykacją, ułożoną w imieniu kompanii przez akademików i poświęconą..... „Polakowi z krwi i kości, bohaterskiemu sierżantowi Piotrowi Bielskiemu“.
Sierżant przeczytał to i długo namyślał się. Tarł sobie czoło i chodził po kancelarii. Wreszcie stanął przed Jerzym i zatapiając w jego oczach surowe źrenice mruknął:
— Zabierzcie to i... idźcie już!