wódcę, pułkownika Werobeja, wiedząc z książek o jego bohaterskiej przeszłości i czynach wojennych!
Odpędzał jednak od siebie tę myśl jak gdyby ze strachem.
Zbyt skromny był, żeby pragnąć, by o nim mówiono.
— Co było, to przeszło — tłumaczył sam siebie — a teraz coraz czymś nowym trzeba zasłużyć się ojczyźnie...
Przypominał sobie w takich chwilach powiedzenie niejakiego pana Bolesława Pawłowicza, który potajemnie wykładał polską historię i literaturę uczniom — Polakom z gimnazjum rosyjskiego:
— Źle jest, jeżeli ktoś, bodaj największy nawet bohater, powie sobie: „tylem już uczynił dla ojczyzny, że tego starczy na całe życie moje. Niech ona teraz troska się o nagrodę dla mnie“! Źle to jest! Ojczyźnie służyć należy zawsze, ciągle, nie oglądać się za sławą ani nagrodą. Jeden jest tylko cel prawdziwy — dobro narodu i niepodległość kraju!
Tak pouczał pan Bolesław — siwy staruszek w ciemnych okularach, a jego nauki tak głęboko zapadły do duszy Bielskiego, że z nimi szedł przez życie wiernie i nieustępliwie.
Nie chciał więc ani sławy, choćby w swoim pułku, ani żadnej nagrody, gdyż widział ją w samej możliwości wydajnej dla wojska pracy.
Jerzy Brzeziński, który był teraz pod urokiem sierżanta-bohatera, starał się na służbie jeszcze bardziej, chociaż jednocześnie nie zaniedbywał nauki prywatnej, udzielanej mu przez pannę Szemańską i kolegów-akademików.
Kiedyś podczas świąt Bożego Narodzenia panna Stefania urządziwszy egzamin Jerzemu powiedziała ze szczerym zadowoleniem:
— Robi pan takie postępy, że podjęłabym się przez rok przygotować takiego zdolnego ucznia do matury! Ale, panie Jureczku, matura nie jest panu potrzebna, musi pan umieć inne rzeczy, żeby się dochrapać dyplomu leśniczego.
— Chciałbym wiedzieć jak najwięcej, żeby być inteligentnym człowiekiem! — westchnął Brzeziński.
— Pan jest od urodzenia inteligentny... bardzo nawet inteligentny — zapewniła go panienka.
— Chciałem powiedzieć — wykształconym człowiekiem — poprawił się Jerzy.
Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/223
Ta strona została uwierzytelniona.