dów — Piotrowskich i Klimeckich — nikogo już nie pozostało. Sprzedali Rusinom kołomyjskim ziemię i domy, a sami poszli w świat i nie wiadomo, gdzie się teraz obracają...
Nowe myśli wypełniły zapaloną głowę młodego gazdy i już począł układać jakiś plan, gdy nagle spochmurniał i zasępił się.
— Wszystko rozumiem... Tak, potrzebni są tam ludzie o sercach polskich — zaczął szeptać — ale jakżeż to będzie? Pojadę do Mygli i nigdy już nie zobaczę pani, nie posłyszę?... Nie! Nie mogę tak! — wybuchnął, podbiegając do panny Stefy.
Zdawało się, że porwie ją w objęcia i jak orzeł słabą ptaszynę uniesie gdzieś na wysoki wierch. Stanął jednak jak wryty, gdy posłyszał cichy głos dziewczyny:
— Stanę obok pana do pracy, jeżeli tak trzeba będzie!
— Panno Stefo, moja panno Ste... — wyrwał się Jerzemu okrzyk radosny, lecz w tej samej chwili do saloniku weszła pani Katarzyna wnosząc tacę z filiżankami i ciastkami.
Dopiero przed samym wyjściem udało mu się szepnąć do dziewczyny:
— Ja już nie mógłbym żyć bez pani, więc będę prosić...
— Pomówimy o tym, gdy pan, panie Jurku, będzie odjeżdżać z Warszawy — odpowiedziała cichutko, przerywając mu dalsze wyznania.
— O, mój Boże! — szepnął znowu, a jeszcze goręcej. — W jednej chwili zrozumiałem jak powinienem postępować, aby wszystko było dobrze, jak najlepiej!
Znowu życie popłynęło dawnym łożyskiem. Nic, zdawało się, nie uległo zmianie. Tylko bardzo wprawne oko zdołałoby spostrzec, że Jerzy przybladł i schudł. Nie było w tym nic dziwnego, gdyż chłopak jeszcze bardziej „dodał gazu“ w nauce, bo na niej oparł teraz całkowicie swój nowy plan życiowy.
W mieszkanku Szemańskich uczyniono inne znów spostrzeżenie, a mianowicie: panna Stefania najwidoczniej niecierpliwiła się i niepokoiła oczekując przyjścia Jurka, a gdy wchodził do sieni rumieniła się, chociaż udawała spokój, a nawet obojętność.
Jednak nie mogła tym oszukać matki i Kazi, a nawet zapatrzonego w nią Brzezińskiego, chociaż jak każdy zakochany był pełen niepewności. Jurek zaś nie miał już tej niepewności
Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/233
Ta strona została uwierzytelniona.