Los zesłał mu ulgę.
Pewnego razu kolega pułkowy, inżynier Zielewski odnalazł Jerzego i ogarniając go ramieniem zawołał:
— Dopiero co powróciłem z miasta ze znakomitą dla was nowiną. Wiecie, co się dowiedziałem?! Dyrekcja lasów państwowych zorganizowała kursy dla kandydatów na starszych gajowych i podleśniczych, a za tydzień mają się odbyć egzaminy dyplomowe. Radzę wam stanąć jako ekstern. Przejrzałem program kursów i przekonany jestem, że uda wam się, Jurku, zdać egzamin i zdobyć ten dyplom. Mając go łatwiej już wam będzie pozyskać inny — na leśniczego! Hej, bracie, bierzcie mnie na korepetytora i zaczynajmy szlifować waszą wiedzę!
Powiadomiony o nowym projekcie sierżant Bielski długo się głowił nad tym, jakby to bez uszczerbku dla służby ułatwić rozwiązanie tak ważnego dla Brzezińskiego zadania życiowego, meldował o tym porucznikowi Walczakowi i razem z nim chodził do dowódcy kompanii aż w końcu całą sprawę ujął w swoje ręce major Rzęcki i znalazł najlepsze jej załatwienie.
Dało to możność Zielewskiemu po kilka godzin dziennie, urywając trochę nocy „szlifować“ Brzezińskiego i to tak energicznie, że, jak upewniał wszystkich młody inżynier, „z ucznia jego aż para buchała“. Przez dwie niedziele i dwa dni wypadających świąt „szlifowanie“ Jerzego odbywało się też w mieszkaniu pani Szemańskiej, gdzie panny Stefa i Kazia „polerowały“ znów zdobyte przez Brzezińskiego wiadomości i przerabiały z nim przewidywane pytania, tematy wypracowań i zadania.
Jerzy czuł się „nafaszerowanym“ nauką tak bardzo, że sam drwił z siebie mówiąc, że jeżeliby potknął się i upadł, to pękłby, jak dobrze nadziany indyk lub gęś, wypchana jabłkami.
Nie potknął się jednak i z całym zasobem „nadzienia naukowego“ stanął wreszcie przed komisją egzaminacyjną we wspaniałym gmachu Dyrekcji Naczelnej lasów państwowych.
Wzięto go tam w obroty, prasowano i miętoszono na wszystkie strony, aż wreszcie wystawiono ocenę — „wynik dobry“.
Dyplom został zapewniony.
Tego samego wieczora o rezultacie egzaminu telefonicznie dowiadywał się bardzo przejęty sprawą Jerzego major Rzęcki
Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/238
Ta strona została uwierzytelniona.