newrów. Wybił się znowu na pierwsze miejsce podczas strzelania i był podziwiany przez dowódcę dywizji, podtrzymując honor pułku i zdobywając dla niego proporczyk.
Mimo, że tak bardzo się starał, nie miał radości w sercu.
W każdej chwili miał świadomość, że są to ostatnie tygodnie pobytu w pułku i że zbliża się smutny dzień pożegnania.
Dzień ten nastał wreszcie.
Pułk powrócił z manewrów do Warszawy.
Strzelcy, którzy odbyli służbę, przygotowywali się do odjazdu.
Brzeziński otrzymał z domu list z wiadomością, iż w stanie starego pana Jana nie zaszło żadnych zmian.
Dowiedziawszy się o tym Bielski zaproponował Jerzemu, by pozostał u niego w mieszkaniu na parę dni.
— Zapewne chcecie załatwić tu jakieś sprawy... no... na przykład — wziąć wreszcie ten dyplom z Dyrekcji Lasów — objaśniał dyskretnie, mając zgoła coś innego na myli. — Pomieszkacie więc u mnie i spokojnie wszystko załatwicie nie śpiesząc się na łeb, na szyję.
Jerzy był bardzo za to wdzięczny sierżantowi, gdyż z biciem serca oczekiwał stanowczej rozmowy z panną Stefą i chwili rozstania się z przyjazną dla niego rodziną.
Wreszcie został zwolniony z wojska.
W ubraniu cywilnym, w którym czuł się teraz nieswojo, poszedł do Szemańskich pocztówką uprzedziwszy pannę Stefę o swoim przyjściu.
Zastał ją samą w domu. Pani Karolina z Kazią poszły z wizytą do znajomych.
Gdy spojrzał w piękne, wyraziste i poważne oczy panienki, niepewność, obawa i zakłopotanie porzuciły go.
Ująwszy jej rączkę i pocałowawszy z szacunkiem popatrzał na nią oddanym, uczciwym wzrokiem i powiedział:
— Panno Stefo! Pani już wie o czym chcę i o czym należy mówić teraz! Pokochałem panią na całe już życie... Nie mam prawa jeszcze prosić panią, żeby była moją żoną... Nie wiem, jak się ułoży moje życie... ale gdy wszystko się wyjaśni, będę prosił... jeżeli pani coś ma dla mnie w sercu...
Panna Szemańska słuchała uważnie i na pozór spokojnie.
Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/240
Ta strona została uwierzytelniona.