Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/243

Ta strona została uwierzytelniona.

Stary Brzeziński... coraz bardziej blady, lecz ukojony...

Ostatnie promienie słońca zgasły na szczycie Wielkiej Kiczory, kiedy pan Jan poruszył się z lekka, wyprężył i nagle zesztywniał.
— Wieczny odpoczynek racz dać mu, Panie... — rozpoczął modlitwę za umarłych ksiądz, przejęty dostojeństwem tego zgonu...
Jerzy modlił się czując, że mu łzy płyną z oczu. Bartek łkał głośno. Zawodziła żałośnie dziewczyna usługująca w domu. Sapali robotnicy wynajęci do pomocy staremu gaździe...
Cisza zalegała całą grażdę.
Umilkły nawet psy i nie odzywało się bydło.
Wszystkim się zdawało, że z cichym szelestem odleciała tak długo oczekująca tej chwili śmierć.
Zrobiła swoje, wykonała niezgłębione wyroki Najwyższej Istoty i odeszła.