— Czyżby była to jakaś waśń? kłótnia? — dopytywała się zaniepokojona tymi słowami pani Szemańska.
— E-e, nie! Przeciwnie! Udało mi się szczęśliwie temu i owemu z nich dopomóc! No, to i cieszą się teraz, że po przyjacielsku mogą mi się odwdzięczyć! A i ja też się cieszę!
Zabawa trwała niemal do północy. Szaburak też, choć mu wybita „z zawiasów“ szczęka dolegała, brał udział w tańcach i różnych wymyślnych figlach młodzieży.
Tylko Jerzy i Stefa nie tańczyli.
Przyglądali się rozdokazywanej młodzieży i częstowali łaginiów i dziewczyny herbatą i piernikami, przywiezionymi z Warszawy.
W pewnej chwili Wasyl Szaburak zbliżył się do panny Stefanii i powiedział serdecznym i wzruszonym głosem:
— Daj wam, Boże, panienko, szczęścia i radości na całe życie, bo wy mi szczęście zwróciliście i życie niby słonkiem oświetliliście!
— Dlaczego? — spytała zdumiona nie rozumiejąc znaczenia jego słów.
— Zapytajcie gazdy — on wam powie — szepnął Wasyl odchodząc.
Stefa spojrzała pytająco na Jerzego.
Ten wzruszył ramionami i odpowiedział trochę zmieszanym głosem:
— To ten chłopak, który kocha się w Marinoczce Hłyszczance... Pamiętasz, najdroższa, wspominałem ci o niej...
Spojrzała na niego przeciągle i szepnęła:
— Dobrze się to stało, że już po wszystkim! Byłam o tę dziewczynę... bardzo... bardzo... zazdrosna.
Zarumieniła się nagle i spuściła oczy.
— Cudna ty moja, jedyna, umiłowana — jął szeptać Jerzy, nieznacznie tulić Stefę do siebie i znowu szeptać słowa miłosne, gorące, szalone.
Milczała, słuchając go ze wzruszeniem.
Kazia trącając matkę w ramię wskazywała na nich oczyma i szeptała przekornie:
— Romantyczna miłość u stóp gór niebotycznych, których, nawiasem mówiąc, nie widziałam jeszcze na tej sławetnej Wierchowinie huculskiej.
Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/256
Ta strona została uwierzytelniona.