kiem włosów opadających mu na wysokie, pogodne czoło, wszedł do izby uśmiechnięty i radosnym spojrzeniem ogarnął całą gromadkę drogich mu istot.
— Przyszedłem z przyjemną nowiną! — zawołał całując ręce paniom.
— Niechże pan usiądzie i napije się mleka — powiedziała pani Szemańska, a gdy usiadł obok Stefy, dodała:
— Słuchamy tej przyjemnej nowiny!
— Bo to tak! — zaczął. — Panna Kazia wciąż mi dokucza, że dotychczas nie widziała jeszcze „gór niebotycznych“ i wogóle Wierchowiny, bo Senica i Mała Magora — to dla niej „mięta“! Postanowiłem więc sam pokazać paniom nasze góry. Pożyczyłem od znajomego gazdy wygodny wózek i jutro razem pojedziemy do Jawornika. Piękna tam, chociaż nie bardzo gładka prowadzi droga, a panna Kazia zobaczy całą grań Czarnohory od Pop Iwana aż po Howerlę i Kukul. Co? Dobrze to obmyśliłem?
— Tajojek — jest pan cudny! — klasnęła w dłonie Kazia.
— Chciałbym, żeby pani inaczej o mnie nigdy nie mówiła, bo ja życie oddałbym za to, by pannie Stefie i paniom zawsze dobrze było ze mną! — powiedział z uczuciem Jerzy i podniósł poważne oczy na panią Szemańską.
— Poczciwy chłopaku! — szepnęła pani Karolina, szczerze wzruszona.
— Kocham panią, jak matkę rodzoną — dodał Jerzy — bo jest pani matką Stefy... panny Stefy.
Zapadło milczenie, a było dziwnie uroczyste i przejmujące.
Takie były oświadczyny Jerzego Brzezińskiego — proste, stanowcze i zrozumiałe bez niepotrzebnych, pospolitych słów i zbędnych przygotowań.
Milczenie trwało długo. Przerwała je pani Szemańska, mówiąc:
— Dobrze, że pokaże pan moim dziewczynom piękno tego kraju, ale dla mnie byłaby to wyprawa zbyt uciążliwa! Wolę pozostać w domu. Mam tu jeszcze coś do zrobienia w komorze i w kurniku.
— Szkoda! — zmartwił się Jurek. — Tak bym się cieszył, gdyby... mama z urwiska na Ludowej ujrzała Czarnohorę!
Młode towarzystwo wyjechało nazajutrz.
Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/258
Ta strona została uwierzytelniona.