Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/276

Ta strona została uwierzytelniona.



Rozdział XXVI
W ZAROŚLACH KOSODRZEWINY

W dwa tygodnie zakończył Brzeziński wszystkie roboty w lesie i na polu, pożegnał poczciwych chłopaków, którzy pomagali mu ze szczerego serca i rozejrzawszy się po całym gospodarstwie przekonał się, że wszystko jest w porządku.
Nie miał sobie nic do zarzucenia.
Pracował sam jak galernik.
Jedyną jego pociechą były częste listy od panny Stefanii. Dodawała mu nadziei i ducha pisząc, że jej starania o stanowisko kierowniczki szkoły w Mygli są na dobrej drodze: z Warszawy poszło pismo urzędowe do kuratora, któremu podlegały szkoły na Huculszczyźnie.
Dni, kiedy listonosz gminny doręczał mu listy z Warszawy, wydawały mu się świętem, pełnym słońca i radości.
Ucieszył go też list od Romualda Zielewskiego. Kolega pułkowy i „trener“ w naukach pisał, że sprawę Jerzego z dyrektorem szkoły bolechowskiej we wszystkich szczegółach omówił, i donosił, że został wydelegowany do nadleśnictwa w Jaworniku na cały rok dla przeprowadzenia specjalnych badań naukowych.
— Będziemy więc znowu pracowali razem, a zapewne nieraz przydamy się sobie, miły kolego! — takimi słowami zakończył uprzejmy inżynier swój list do Jerzego.
Brzeziński po załatwieniu spraw domowych mógł przystąpić do pełnienia swych czynności służbowych.
Pozostawiwszy w domu Bartka i starszego od siebie o kil-