Brzeziński, zrozumiał, że musi teraz bronić się tęgo, bo być może chodziło tu o jego życie.
Odbiegł więc kilka kroków i oparł się plecami o wystający z urwiska kamień.
Przypomniawszy sobie w jednej chwili naukę i rady pułkowego trenera bokserskiego odbijał się od nacierających nań ludzi.
Mimo, że nie miał możności robienia jakichkolwiek obserwacyj, uświadomił sobie, iż został napadnięty nie przez Hucułów. Mówili inną gwarą niż ta, którą posługiwano się na Prucie i obu Czeremoszach.
Dzielnie bronił się były strzelec.
Dwóch nieprzyjaciół leżało już na ziemi i jęczało; jeden zatoczył się i plusnął do nurtu rzeki. Inni jednak nacierali coraz wścieklej, aż któremuś z nich udało się dosięgnąć Jerzego kamieniem.
Chłopak zachwiał się i czując, że krew zalewa mu oczy, padł i zemdlał...
Bitwa się skończyła.
Napastnicy gramolili się po stromym spychu brzegu i wyciągali pokaleczonych przez Brzezińskiego towarzyszy.
Na wąskim paśmie ziemi, tuż nad Czeremoszem, pozostał tylko nieprzytomny, z rozbitą głową i skrwawiony Jerzy.
Długo leżał czerniąc się na żwirze i piasku, aż doprowadziło go do świadomości przenikliwe zimno, jakieś lekkie potrącanie i ciche warczenie. Z trudem podniósł obrzmiałe powieki, sklejone krwią, i zobaczył pochylonego nad sobą psa-wilka z obrożą na szyi.
— Rex! Rex! — dobiegło Jerzego ciche wołanie.
Posłyszał je i wilk i natychmiast odpowiedział urwanym skomleniem.
Na krawędzi urwiska błysnęła lampka elektryczna i jakiś człowiek rzucając przed sobą snop białych promieni szybko zbiegał na dół.
Po chwili stanął przy Brzezińskim.
— To wy jesteście? Co się stało? — padły pytania i Jerzy poznał głos komendanta posterunku policji. — Robiłem obchód nocny aż tu nagle Rex zwęszył pana...
Brzeziński z trudem poruszając wargami opowiedział o na-
Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/283
Ta strona została uwierzytelniona.