— Dobrze mówicie, ale jak będziecie gadać, kiedy zapytam was... czy to prawda, żeście się zwąchali już z policją.
Chłop szybkim ruchem sięgnął do kieszeni portek, lecz Brzeziński porwał go za rękę i ściskając ją mocno, powiedział:
— Śliwka wydał was tym z Użhorodu i Munkaczewa... Przyjdą tu, by zabić was... Mnie nie obawiajcie się, bo ja nie z tamtej strony...
Iwan nie wierzył, więc Jerzy trzymając go pod lufą rewolweru zmusił opowiedzieć wszystko. Dowiedział się, że Żydzi i niektórzy Bojki mają w Skolem tajne składy bibuły komunistycznej i broni, że przesyłają to do Żabia, Worochty i Rafajłowej a stamtąd do Stanisławowa, gdzie wszystkim kieruje jakiś Kottler; że przemytnicy bibuły namówili kłusowników, żeby robili raban, zastawiając pułapki na zwierza i strzelając do jeleni i kozłów.
— Wsadzą takiego na trzy miesiące do ula, a on i rad. Karmią go do syta, spać może ile chce... radio mu przygrywa, a gdy wyjdzie towarzysze płacą mu sto złotych... Kapitał! On takich pieniędzy przez całe życie nie widział... Do tego dochodzi jeszcze zarobek po sprzedaniu zabitej zwierzyny... Ot, na przykład, taki Ostap Borkanik w pętlę w silce schwytał na „Czerwiennym Trapaszu“ niedźwiedzia i Czechom go sprzedał. Strażnicy i policja szukają po górach i tropią kłusowników, a tymczasem ci spoza kordonu przekradają się z bibułą i bronią...
— Znasz tych ludzi? — spytał Jerzy.
— Wszystkich nie znam, ale znam miejsce, gdzie składają transporty — mruknął Iwan.
— Daleko stąd?
— W Oporcowej Rozłodze... za trzy godziny dojść można...
— Dobrze! Poprowadzisz tedy mnie... a i kłusowników chciałbym zobaczyć... — uśmiechnął się Brzeziński i poczuł wyraźnie, jak mu ręce swędzić poczęły, bo taki to już był człek na kłusowników zajadły. — No, prowadźcie mnie, Iwanie Suchoręki, a na wszelki wypadek pamiętajcie, że jakby coś nie po myśli mojej się stało dostaniecie kulką w plecy...
Długo szli potem, chociaż mrok już zapadł w puszczy. Ścieżynę widzieli jednak wyraźnie, gdyż księżyc świecił z całej mocy. Przed północą doszli do Rozłogi. Czarne żebra skalne wy-
Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/289
Ta strona została uwierzytelniona.