Pani Stefania jednak nie miała strachu przed „Postrachem gór“ i znać było, że męża ma w ręku i że on świata Bożego poza nią nie widzi.
Tymczasem był to najgroźniejszy leśniczy i najdzielniejszy. Urzędnik — żołnierz, ścisły, dyscyplinowany, odważny, dla którego nie istniało słowo — niemożliwe.
Pewnego dnia szczególnie się spieszył do domu pan leśniczy. Z góry jeszcze, przykrywszy przed słońcem oczy dłonią, spoglądał ku swej grażdzie i popędzał Karka.
Pan Jerzy był bardzo zadowolony z objazdu, gdy mógł zwiedzić szczegółowo swój ogromny rezerwat. Zwierzostan w nim szybko się podnosił. Kłusownictwo i niedozwolone poręby lasu ustały zupełnie. Stały się niebezpieczne i wprost niemożliwe, gdyż leśniczy nie tylko surowo karał winnych, ale umiał uprzedzić zbrodnię i nie dopuścić do wykroczeń przeciwko prawu.
Objechał w ciągu trzech dni cały rezerwat. Wszystko znalazł w idealnym porządku. Gajowi Szaburak, Gabara i Bajbała sprawiali się znakomicie i, jak mówili o nich okoliczni gazdowie i juhasi, niby w słońce patrzyli w oczy panu leśniczemu i gotowi byli w ogień skoczyć za nim.
Wasyl Szaburak dumny z tego, że pan Jerzy trzymał do chrztu jego syna i że żona jego Marinka ukończyła wieczorowe kursy w szkole pani Stefanii, ze skóry wyłaził, żeby tylko leśniczy nie spojrzał nań krzywo.
Brzeziński wyprawił dziś do Dyrekcji Lasów depeszę donosząc, że należałoby odstrzelić 8 byków i 2 niedźwiedzie, i że muflony poczęły się mnożyć szczęśliwie.
Popędzał Karka pan Jerzy, a gdy spoza pagórka wyjechał na krawędź jaru, wydał radosny okrzyk.
Na moście spostrzegł bowiem szczupłą, zwinną postać — po żonie bodaj najdroższą mu i najbliższą.
Oparty o poręcz stał starszy sierżant Piotr Bielski, który przyjechał na trzytygodniowy urlop do Mygli.
Rozmawiał z panią Stefanią.
Brzeziński ogarnął wzrokiem wiotką, wyniosłą sylwetkę żony w białej sukni.
Nie widział jej twarzy, gdyż przesłaniała ją biała parasolka, ponieważ tego roku upalna niebywale wypadła jesień, tak
Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/295
Ta strona została uwierzytelniona.