Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/296

Ta strona została uwierzytelniona.

pogodna że nawet buki dopiero zaledwie tam i sam koralami okrywać się poczęły.
Leśniczy zjechał na dno jaru i zeskoczył z konia.
Ucałowawszy ręce żony, długo ściskał się z Bielskim powtarzając:
— Wielkie, prawdziwe mam święto, mogąc gościć u siebie pana sierżanta.
— Też święto! O jednego żarłoka, o jedną gębę niesytą więcej — żartował wzruszony Bielski.
I znowu ściskać się poczęli.
— Pięknie wyglądacie Jurku — zauważył sierżant. — Ho-ho! Wielki pan — leśniczy i to jeszcze jaki — „Postrach gór“.
Wszyscy troje zaśmiali się wesoło i ruszyli ku domowi.
Karek puszczony wolno szedł za nimi potrząsając grzywiastym łbem.

KONIEC