„błyskawicę“, aż zziębnięty chłopaczek zaczął się uśmiechać do niego i wreszcie z całym zaufaniem podszedł i wziął go za rękę.
W Pomarańczarni Jerzy zawinął się szybko i wszystko w jeden mig załatwił.
Dozorcy-inwalidzi, posłyszawszy o wypadku, zaprosili wszystkich do siebie, napalili w żelaznym piecyku i, póki dzieci i „bohater z nurtów rzeki“ suszyli się przy ogniu, żona jednego z dozorców zakrzątnęła się koło herbaty, by napoić czymś ciepłym ofiary wypadku.
Panna Stefania Szemańska — tak się przedstawiła panienka gospodarzom i Jerzemu, któremu dopiero teraz zdołała wyrazić swoją wdzięczność, — tuląc do siebie drzemiące w cieple dzieciaki, opowiadała niespokojnym i wzruszonym głosem:
— Na pewno stracę posadę u państwa Buskich... chociaż w niczym nie zawiniłam! Cóż ja mogłam na to poradzić? Państwo wiecie, jaki tłok panuje na esplanadzie koło jeziora z łabędziami? Ani się przepchać! Jakiś pan zaczął chlebem karmić ryby i publiczność rzuciła się, żeby zobaczyć karpie... Tłum porwał ze sobą Maniusię i Kazika i rozdzielił nas. Próżno starałam się prześlizgnąć w ciżbie... Zupełnie straciłam z oczu swoich małych wychowanków! Kilka razy obiegłam jezioro dokoła i główną aleję aż do kawiarni, ale ślad po nich zaginął. Wreszcie przypadkowo skierowałam się wzdłuż kanału i tam dopiero znalazłam uratowane przez pana Brzezińskiego dzieci! Okropność — mogłyby przecież utonąć!
Przerażona tą myślą ukryła twarz w dłoniach.
Jerzy uważał za stosowne uspokoić pannę Stefanię. Głosem wesołym i beztroskim powiedział:
— Ta jak pani może coś takiego myśleć? Żeby mikrusy się potopiły, kiedy wokół tyle ludzi chodzi i żołnierzy? Każdy nawet nie taki brzdąc, jak te panine smyki, może wpaść do rowu, jeżeli się poślizgnie, ale żeby odrazu utonąć, gdzie to widziane?!
Zaśmiał się głośno i prawym bokiem powracając się do czerwonego już od ognia piecyka dorzucił:
— Myślałem, że smyków karpie zjedzą, bo to grube tałajastwo kupą tam pływało!
Wszyscy odpowiedzieli mu śmiechem, a nawet niespokojna twarz panny Szemańskiej rozjaśniła się nieco.
Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/53
Ta strona została uwierzytelniona.