Od samego rana nie spuszczał on z oka trzech ponurych, milczących pasażerów. Nie podobali mu się bowiem od pierwszego rzutu oka, a gdy jeden z nich, odchylając rękaw koszuli, obnażył ramię, chłopak spostrzegł na niem serce, jakieś litery i głowę psa, wytatuowane granatową farbą. Baczny na wszystko, zauważył niebawem, że milczący pasażerowie mieli rewolwery, ukryte w tylnych kieszeniach spodni.
— „Królowa Elżbieta“ wiezie pocztę i pieniądze dla urzędników w Singapurze[1] — przypomniał sobie chłopak, — więc może te okrutnie ponure draby zamierzają ograbić statek?
Rozmyślania jego i domysły przerwał stary bosman. Klepnął chłopaka przyjaźnie i, ogarniając go ramieniem, powiedział:
— Przyglądasz się rekinom, bracie?
— Rekinom?... — powtórzył mały pasażer, podnosząc oczy na marynarza.
Ten pyknął fajkę i mruknął, jakgdyby od niechcenia, bo tylko takim tonem żeglarze całego świata mówią o drapieżcach morskich, swoich zaciętych wrogach:
- ↑ Singapur (Singapore) — miasto i port na wyspie tej samej nazwy koło południowego cypla półwyspu Malakka.