Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/118

Ta strona została przepisana.

Murray z towarzyszami odeszli i zaczęli się naradzać. Trwało to długo. Wkońcu do jaskini wszedł Wiljam Barber i oznajmił:
— Sam jesteś winien, mały! Oddajemy ciebie Kalabonom, a co oni z tobą i tym czarnym psiakiem zrobią, to już ich rzecz, nie nasza. Good-bye![1]
Władek nic nie odpowiedział, lecz pomyślał, że woli mieć do czynienia z Kalabonami, niż z dawnymi mieszkańcami ponurego gmachu w Hope-townie.
W godzinę potem kilku Negritosów wyprowadziło chłopców z jaskini i zaczęło schodzić z nimi stromem zboczem góry. W pewnem miejscu, gdzie widniał wąski otwór jakiejś głębokiej groty, Kalaboni znienacka popchnęli jeńców ku jej czarnej czeluści. Ziemia urwała się nagle pod nogami chłopaków...



  1. Czytać — gud baj, co znaczy — „do widzenia“.