Czarny chłopak położył mu rękę na kolanie i objaśnił:
— Tak się nazywał ów żeglarz portugalski — Diego Anda, który ze swoimi ludźmi napadał na okręty zbłąkane lub ginące w okolicznych wodach. „Postrach Mórz“ był władcą „Wysp Morderców!“
Kalabon opowiadał długo i obszernie, wymachując rękami, bijąc się w piersi i co chwila wskakując z miejsca.
Dżair tłumaczył Władkowi jego słowa po angielsku:
— Cała góra Rulgatan zawiera połączone ze sobą groty. W nich to krył się przez długi czas Anda przed Anglikami i Hiszpanami i tam gromadził zrabowane skarby. Była to niedostępna twierdza, we wnętrzu posiadająca nawet jezioro... Starszyzna naszego szczepu pamięta jeszcze tych, których dziadowie wraz z Andą bywali w pieczarach. Anda poznaczył niegdyś czerwonemi strzałami drogę, wychodzącą na brzeg morza...
— Ach! Czerwone strzały! — zawołał Władek. — Wiedziałem, że to coś znaczy! Poproś Takiwę, niech nas przeprowadzi! Obiecuję mu za to sutą zapłatę od ojca i pana Stewansa, który bardzo nas lubi!
Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/135
Ta strona została przepisana.