grube, przerdzewiałe doszczętnie łańcuchy podwójne, a nawet poczwórne, zakończone szerokiemi bransoletami.
Władek, patrzac na te łańcuchy i szczątki ludzkie, przypomniał sobie opisy zamków średniowiecznych, gdy to okrutni królowie i książęta przykuwali jeńców do murów, trzymając ich aż do zgonu w ciemnicach i lochach swych wspaniałych siedzib. Widział to teraz na własne oczy.
Zgrozą przejął go ten ponury widok. Z nienawiścią i oburzeniem starał się wyobrazić sobie postać i twarz Diego Andy, który zasłużył na przydomek — „Postrach Mórz“. Na powierzchni groty, wśród odłamków skał, kości, osypów kamieni i pleśni Władek dojrzał skrawki szmat, czerepy potłuczonych, czy pękniętych od starości glinianych mis i dzbanów, łańcuch z przyczepioną do niego ciężką kulą żelazną, jakie włóczyli za sobą nieszczęśni więźniowie.
Zacisnąwszy zęby, Władek śmiałym krokiem wszedł do wnętrza groty.
Tam i sam śmigały chyże ciała blado zabarwionych jaszczurek, mieszkanek mrocznego podziemia; po kątach zwisały całe płachty
Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/146
Ta strona została przepisana.