Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/19

Ta strona została przepisana.

— Szczekasz, brachu, na wiatr! — zamruczał, śmiejąc się złośliwie, inny i splunął na pokład. — Uciekaliśmy wtedy przed dozorcami z Zatoki Palmowej... No, ale cóż ty na to powiesz, Piotrze?
Trzeci z siedzących długo milczał, mrużąc oczy i poruszając wargami, jakgdyby coś żuł ustawicznie.
— Gadaj-że, stary Murray! — niecierpliwili się towarzysze. — Rozumiesz przecież, że skoro powstaje spór o miejsce, gdzie wrzucono skrzynię, to całe przedsiębiorstwo w łeb może wziąć! Nu-że, Piotrze!
Murray wstał i wyprostował się. Miał szeroką pierś i niezwykle długie, małpie ręce. Bezbarwne włosy opadły mu na niskie, pofałdowane czoło. Twarz skurczyła się nagle i wąskie wargi odsłoniły duże, żółte zęby. Trząsł się ze śmiechu, aż zaczął rzucać słowo po słowie...

— Głupcy jesteście... oszukał was stary Horn!... Wrzucił on do morza na rafy pustą skrzynię... a w Zatoce Palmowej[1] — inną, ale również pustą... Cha-cha!

  1. Mała zatoka na wyspie Kede.