ucieszył Hindus, pełniący obowiązki kucharza, a zarazem sternika. Na trzeci dzień o świcie, dr. Webb schwytał wreszcie nowego piłoryba. Nie miał on tak potężnych rozmiarów, jak pierwszy, lecz bądź co bądź ważył około 500 kilogramów. Nauczeni doświadczeniem, Webb i Kindley kazali natychmiast odholować zdobycz do brzegu i, gdy łódź wróciła, profesor, zabrawszy potrzebne mu przyrządy, kazał wiosłować ku mieliźnie, gdzie na rafy wciągnięto pożądaną przezeń zdobycz. Wraz z Kindleyem popłynęli też chłopcy i Edyta. Doktór na razie nie chciał się zgodzić na jej odjazd; lecz dziewczynka nalegała, mówiąc z naciskiem w głosie:
— Ojcze, przecież jadę z Władem! Cóż mi się stać może, gdy jest przy mnie ten odważny i strasznie mądry chłopiec?
— Jedź już! — machnął ręką ojciec i spojrzał na jej młodych towarzyszy.
Władek zrozumiał to spojrzenie, pełne niepokoju i prośby, więc z całą powagą oznajmił:
— Będę się opiekował panną Edytą, ja... i mój przyjaciel Dżair.
— Prosiłam, żebyś mi mówił wprost — Edyta, lub, jak nazywała mnie mamusia — Edit... — szepnęła z wyrzutem dziewczynka.
Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/200
Ta strona została przepisana.