stał płaski koszyk i nagle pokrywa jego unosić się poczęła, a po chwili wypełzła taka oto żmija, — tylko mniejsza i ciemniejsza. Hindusi, Birmańczycy i Minkopi nadali jej imię „tszinta-negu“.
— My nazywamy ją zawsze kobrą — wtrąciła Edyta.
— Tak, — potwierdził Władek, — Europejczycy przejęli tę nazwę od pierwszych kolonistów portugalskich. Żmija ta znana jest również jako okularnik lub naja. Otóż okularnik, o którym opowiadam, zaczął się podnosić, aż wyciągnął się i znieruchomiał. W tedy zaklinacz wziął go w ręce, a paszczę jego przykładał sobie do czoła i warg, jakgdyby nie obawiając się wcale jego kłów. Coprawda robił to wszystko bardzo szybko, a potem wrzucił kobrę do koszyka i natychmiast opuścił pokrywę. Profesor nasz twierdzi, że zaklinacze znają doskonale przyzwyczajenia żmij i wiedzą, na co i kiedy można sobie z niemi pozwolić. Są też i tacy, którzy pokazują sztuki z najami o wyrwanych poprzednio kłach. Ale są to oszuści i nikt ich poważnie nie traktuje!
Edyta słuchała z zaciekawieniem opowiadania Władka, a, gdy skończył, spytała:
— Czy żmije nigdy nie gryzą zaklinaczy?
Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/208
Ta strona została przepisana.