nie urzędował już w porcie, ale myślę, że poszedł już chyba na emeryturę...
— Folkhaw! — powtórzyli dwaj inni, a w oczach ich miotać się zaczął strach.
— Poshichajcie, chłopcy! Gdyby na nasze nieszczęście ten pies siedział jeszcze w Hopetownie[1], powiemy mu, że nigdzie nie mogliśmy znaleźć zarobku, więc powracamy na Andamany, aby pracować na plantacjach. Zrozumiano?
Willy i Lucky w milczeniu skinęli głowami i z jakąś trwogą wpatrzyli się w daleki horyzont.
Wysłuchawszy tej rozmowy, chłopak zamyślił się.
— Coby to mogło znaczyć? — zadawał sobie pytanie. — Skarb? Skrzynia, wrzucona do morza na rafach? Stary Horn? Kto jest ów Falkhaw? Chyba że nie komisarz policji w porcie, tak zawsze grzeczny i uprzejmy? Ale ten Horn, ten Horn... pamiętam skądś to nazwisko...
Na pokład wyszedł biało ubrany Hindus i, uderzając w mosiężną tacę — „gong“, nawoływał:
— Obiad podany! Obiad podany!
- ↑ Miasteczko angielskie na półn. brzegu Portu Bleir na wyspie Kede (Andamany).