Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/211

Ta strona została przepisana.

na truciznę kobry. Nazywa się — surowica, a przyrządza się ją z krwi ugryzionych przez naje królików. Ci lekarze będą zarazem leczyli Minkopi, cierpiących na różne choroby, a wtedy przestaną wymierać biedni, bezradni ludzie, przez wszystkich opuszczeni i zapomniani.
— Jeżeli przestaną umierać, to znaczy, że lud mój stanie się liczny? — spytał Dżair.
— Tak jest, mały wodzu! — wtrąciła Edyta, z ciekawością przysłuchująca się rozmowie przyjaciół.
Dżair zamyślił się. Szedł skupiony i milczący, aż wreszcie zatrzymał się i powiedział:
— Minkopi są ciemni, jak najciemniejsza dżungla, ale ja ich oświecę! Gdy otrzymam porwany Jomadze skarb, sprowadzę na Andamany białych ludzi — dobrych, jak twój ojciec, Wlad, będę im płacił, żeby uczyli młodych Minkopi i leczyli starców, kobiety i dzieci.
— Wspaniały, bardzo szlachetny zamiar, mały Dżair! — zachwycała się Edyta, zupełnie już zdumiona, bo nigdy nie przypuszczała, że w czarnej, kędzierzawej główce tego zabawnego chłopaka mogły się rodzić podobne myśli.
Oczy Dżaira wypełniły się łzami. Spostrzegłszy to, Władek nieznacznie trącił go łokciem w bok i powiedział poważnym głosem: