równać. Niezawodnie był to najlepszy nurek i poławiacz pereł na ławicach Kede.
Na trzeci dzień pobytu jego na wybrzeżu, podczas, gdy Bajrga pracował na dnie morskiem, siedzący przy sterze Kalabon przechylił się nagle przez burtę i, ujrzawszy coś w głębinie, wydał przeraźliwy okrzyk:
— Rekin! Rekin!
Wioślarze powskakiwali w łodziach i rzucili się do sznurów. W popłochu wyciągano nurków i rozglądano się dokoła, usiłując zobaczyć płetwę drapieżnej ryby. Nie wypływała jednak na powierzchnię morza, więc Kalaboni zaczęli robić wyrzuty sternikowi, który zaalarmował wszystkich i przerwał pracę.
— Widziałem wyraźnie rekina-tygrysa, który śmignął białym brzuchem pod łodzią — bronił się stary tubylec, bijąc się w piersi: — Przysięgam na kości mego ojca, że widziałem go na własne oczy! Był to duży rekin!
W tej samej chwili na łodzi, gdzie pracował Bajrga, powstało zamieszanie i rozległy się krzyki. Wioślarze wyciągnęli sznur, lecz nurka przy nim nie było.
— Pożarł go rekin, — kiwali głowami Kalaboni, — i zawlókł gdzieś daleko na głębinę... — szeptali, z przerażeniem patrząc na morze.
Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/232
Ta strona została przepisana.