Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/238

Ta strona została przepisana.

Wakacje, tak burzliwe dla Władka, zbliżały się szybko ku końcowa. Do wyjazdu chłopaków pozostawało zaledwie kilka dni.
Pewnego razu Minkopi z przystani przywieźli do Middle-Hill list ze stemplem Batawji, stolicy wyspy Jawy, należącej do Holandji.
Pan Roman, spojrzawszy na podpis, wydał okrzyk zdumienia.
— Patrzcie! Patrzcie! — wołał do syna i żony. — Pisze do mnie... Horn!
Władek aż usta otworzył ze zdziwienia.
— Horn? — powtórzył. — Ależ Horn oddawna nie żyje?
— A tymczasem list podpisał Horn... — upierał się pan Roman. — Przeczytajmy, co pisze... nieboszczyk.
Wkrótce sprawa się wyjaśniła. List pochodził od syna Horna. Człowiek ten pisał, że, nie mogąc znieść hańby, jaka spadła na rodzinę z winy ojca, pani Horn z synem — jedynakiem opuściła Indje i zamieszkała w kolonjach holenderskich. Pewnego razu dostarczono jej potajemnie list od męża z więzienia. Horn podawał w nim ścisłe wskazówki, gdzie należy szukać ukrytego przez niego skarbu Tamaranów. Syn zbrodniczego gubernatora, dowiedziawszy się z gazet o ostatnich wypad-