Lignicą i Grunwaldem, o Chodkiewiczu, Czarnieckim i Żółkiewskim, o Janie Sobieskim, pogromcy Turków i obrońcy Wiednia, o Kościuszce i powstaniach przeciwko Moskalom, wreszcie o marszałku Piłsudskim, znakomitym mistrzu Paderewskim i młodej, a zwycięskiej już, armji polskiej. Lubili słuchać Władka i wszyscy bez wyjątku przyjaźnili się z nim. Przepadali też za nim koledzy Hindusi i Birmańczycy, ale mieli do tego inne powody. Zaczęło się to od zwykłego śród chłopców zajścia. Jeden z kolegów Władka — wysoki, silny, wysportowany Anglik, syn pułkownika, dowódcy oddziału kawalerji w Rangunie, potrącił umyślnie małego Hindusa, syna pewnego radży[1] z Jamethin,[2] a posłyszawszy z jego strony wyrzut, uderzył słabszego i młodszego od siebie chłopaka. Władek ujął się wówczas za Hindusem i już miał rozpocząć bójkę z ciskającym się nań Anglikiem, gdy ten — wściekły i blady z gniewu, krzyknął:
— Taki porządny chłopiec i broni małpy! Hańba!!
Władek wzruszył ramionami i odpowiedział: