— Tatusiu, kto to był... Horn?
Pan Krawczyk ze zdziwieniem spojrzał na syna i zawołał:
— Skąd ci przyszło do głowy to nazwisko?!
— Słyszałem je na statku przedwczoraj... opowiem ci o temszczegółowo w domu, — odparł.
Pan Roman, marszcząc czoło, gdyż starał się dokładnie ożywić w pamięci okoliczności i wypadki, związane z nazwiskiem Horna, zaczął opowiadać:
— Był tu przed naszym przyjazdem gubernator — Edward Horn. Słynął ze swej surowości i był postrachem dla posyłanych tu więźniów, Minkopi, urzędników i białej ludności. Pewnego razu kazał odnaleźć i przyprowadzić do siebie wodza tubylców. Jomaga — tak się nazywał ów wódz — długo się ukrywał, aż wreszcie schwytano go i stawiono przed Hornem. Co się tam potem stało — tego nikt dokładnie nie wie. Jomaga przepadł bez śladu, a gubernatora oddano niebawem pod sąd za to, że własnoręcznie wypuścił z więzienia trzech niebezpiecznych aresztantów. Wytropiono ich wkrótce i osadzono ponownie za kratkami, gubernatora zaś przywieziono na wyspę Żmij w porcie Bleir, gdzie mieści się najsurowsze
Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/39
Ta strona została przepisana.