wodorostami. Nigdy tu nie widzieli ani ryb i krabów, ani żadnych innych żywych istot, ponieważ w szybko parającej i niezmiernie słonej wodzie nic żyć nie mogło, oprócz niektórych wodorostów morskich. Wyszedłszy na grzbiet koralowej rafy, koło której rozbijały się fale otwartego morza, chłopcy ujrzeli zwierzynę, po którą przyszli. Na krawędzi białych i różowych skał, zbudowanych przez miljardy drobnych żyjątek, polipów koralowych, usadowiło się kilka ośmiornic. Trudno byłoby zgadnąć, poco wynurzyły się z głębiny morskiej i wczołgały się na skały, rozgrzane palącemi promieniami słońca. Może czatowały na zdobycz, bo istotnie od czasu do czasu swemi rachomemi ramionami o kilkunastu przyssawkach chwytały i rozrywały nieopaczne kraby, gramolące się na skały, lub ryby, przepływające tuż pod brzegiem, czy też, być może, te brzydkie głowonogi o złych, bacznych oczach potrzebowały żaru słonecznego i, wygrzewając się, spały.
Chłopcy zaczaili się za dużą skałą, wyglądając największą ośmiornicę, gdy nagle rozległ się plusk wody i z poza załamania brzegu wymknęła się długa, lekka łódź tubylcza, rozpędzona dwiema parami wioseł. Na płaskim,
Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/48
Ta strona została przepisana.