ważnemi minami kroczyli w odwrotnym kierunku. Na okrzyk Baharany Negritosi przerwali taniec. Przyniesiono natychmiast maty, splecione z bambusu, i usadowiono na nich gości. Po chwili zaczęto znosić poczęstunki. Z wielkich wydrążonych wewnątrz bań nalewano mleko kokosowe[1] i wino palmowe[2] do miseczek z łupin orzechów; na wzorzystych plecionkach z włókien latanij i rafij[3] podawano biały ryż, posypany cynamonem, imbirem i polany brunatnym sokiem trzciny cukrowej; kawałki pieczonego mięsa dzika i kur przynoszono na rożnach z gałązek drzewa żelaznego; w koszach widniały różnokolorowe owoce: złociste banany, zielono-różowe mangi,[4] fioletowe figi i różne orzechy. Uczta trwała długo, bo Negritosi, chociaż mali i szczupli, posiadali znakomite apetyty.
Widząc, że tubylcy zaczęli obficie popijać wino palmowe, śpiewać zbyt głośno, a ten i ów z nich zrywał się nawet do tańca, Baharana skinął na chłopaków i wraz z nimi niepostrze-