Wiedzieli już, jakiej mogą się tu spodziewać zdobyczy.
Nadzieja nie zawiodła ich.
W niespełna półgodziny schwytali na wędki kilka dużych pstrągów i pięknego srebrzystego łososia, nakrapianego w czerwone centki.
Mab pobiegł do ogniska, aby przygotować kolację. Staś, korzystając z tego, postanowił wdrapać się na skały i rozejrzeć się po okolicy
Ze szczytu ujrzał całą dolinę rzeki, na zachodzie zaś prawie czarną ścianę lasu, gdzie znikała zarumieniona zachodzącem słońcem jej ruchoma wstęga.
Za skałami rozchodziła się na wszystkie strony i dotykała lasu olbrzymia łąka.
Żadnego osiedla ani nawet chatki nie dostrzegł na niej zapatrzony i zachwycony Staś. Podobała mu się ta okolica, bo krajobraz wpobliżu tartaka nie odznaczał się malowniczością.
Strona:F. A. Ossendowski - Staś emigrant.djvu/32
Ta strona została uwierzytelniona.