Strona:F. A. Ossendowski - Staś emigrant.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.

ją i odjechali do miasta. Uważnie obejrzałem maszyny, pozostałe po pożarze. Prawda, że są opalone i częściowo zniszczone przez ogień, lecz taki wprawny mechanik, jak ja, mógłby je naprawić i puścić w ruch. Niezawodnie, że będzie to wymagało pewnego kapitału lecz, pamiętajcie, że to się wkrótce zwróci z hojnym nawet naddatkiem, gdyż ceny na drzewo stoją wysoko, biali ludzie, budując kolej, potrzebują dużo podkładów, belek i desek dla gmachów stacyjnych i dla miasta, gdzie się zjawiają nowe dzielnice. Jest to dobry i pewny interes! Z nim to przyjechałem do was.
Po takim wstępie pan Basiewicz jął zachęcać Irokeza, aby wraz z całym szczepem swoim przystąpił do spółki.
— Nie mamy pieniędzy i nie chcemy mieć angielskich dolarów — mruknął Czarny Sęp.
— Rozumiem! — odpowiedział mechanik. — Ale macie skóry i dobre konie. Ja już potrafię zamienić to wszystko na pieniądze, odbudować tartak i