Strona:F. A. Ossendowski - Staś emigrant.djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.

Jeden z takich zesłańców, Seweryn Basiewicz, jak i setki innych, zmarł na wygnaniu, a syn jego Mieczysław powrócił do rodzinnej zagrody pod Płockiem, lecz popasał tu niedługo.
Widać, w żyłach jego płynęła niepokorna krew powstańców, bo, widząc niesprawiedliwe postępowanie naczelnika powiatu, zadarł z nim tak ostro, że został oddany pod sąd i wkrótce śladami ojca powędrował na Sybir.
Młoda pani Wanda Basiewiczowa, zabrawszy ze sobą dwurocznego synka Stasia, poszła za mężem, aby dzielić jego los na wygnaniu.
Przez pierwsze dwa lata mieszkali nad brzegami wartkiej i bardzo szerokiej rzeki Leny, na zupełnem odludziu, pracując ciężko na małym kawałku roli, gdzie się rodziło żyto i trochę ziemniaków.
Tego pożywienia nie starczyłoby niezawodnie dla wygnańców polskich, lecz Mieczysław Basiewicz odznaczał się przedsiębiorczością, a i próżnować też nie lubił.