Strona:F. A. Ossendowski - Staś emigrant.djvu/67

Ta strona została uwierzytelniona.

Czarny Sęp podług obyczaju zwołał wiec starców szczepu.
Po wysłuchaniu pobitego rodaka, wśród Irokezów zapadło głębokie i złowrogie milczenie. Starcy rozważali sprawę i namyślali się nad nią poważnie.
Zapewne, znaleźliby jakieś wyjście, gdyby raptownie nie przybył na wiec stary czarownik Maranba.
Z pianą na wargach, wymachując rękami, jął natychmiast buntować obecnych, krzycząc cienkim, wściekłym głosem:
— Zemsta i śmierć bladym twarzom, Irokezowie! Nie dajcie się namówić przez Czarnego Sępa i Uangarona, którzy są zaprzedani białym przybyszom, jak zasługujący na pogardę wódz Delawarów Chyży Orzeł! Przypomnijcie sobie, że serce naszej puszczy oddaliśmy cieniom zmarłych przodków, aby mogły tam w ciszy i spokoju uprawiać łowy! Tam wśród starych sosen i dębów błąkają się widma Mocarnego